Weź ją i czytaj — z słów w niéj skréślonych
Zdołasz zrozumiéć istnienia wątek,
Zbadać niebawem kres i początek,
Przed wzrokiem ludzkim prawd utajonych.”
Błogiém uczuciem szczęścia przejęta,
Podaną księgę do ręki chwyta,
I tytuł dzieła chciwie przeczyta:
„To ewangelija,” zawoła — „święta!”
„Tak, ewangelija!” starzec odrzecze:
„Różne są drogi, dzieweczko droga,
Któremi wolą wszechmocną Boga,
Kroczy od wieków plemię człowiecze;
Jedni przestrone obrali tory,
Drudzy pracują skrzętnie w cichości,
Lecz wszystkim trzeba ciepła miłości,
Światła religij, krzyża pokory.
A owa mądrość bez której karta
Życia ludzkiego staje się niczém,
Mamiąc półmędrków blaskiem zwodniczym,
Jest w Boskiéj księgi prawdzie zawarta;
Weź ją i czytaj — w tém źródle łaski,
Znajdziesz chrześeiańskiéj cnoty zasady,
I wzniosłe myśli i cne przykłady,
I wszechrozumów promienne blaski.”
Jako nić srebrna po niwie, lace,
Przez pola, jary, lasy, ogrody,
Wije się wstęgą w splotów tysiące,
Czyste pasemko ożywczéj wody;