Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/326

Ta strona została skorygowana.

Nie znając nigdy chwili zastoju,
Korytem jakie żłobiły wieki,
Niby prąd życia płyną w spokoju
Wspaniałe rzeki.
Z rzek, co srebrzystym, szerokim pasem
Płynąc, w wiekowe zdążają tory,
Na krańcu lądów tworzą się z czasem,
Wszystkich wód świata ogromne zbiory;
Tam, wśród bezdennych przepaści łoża,
Grzmią sine fale, kipią bałwany:
To niezmierzone przestrzenie morza,
To Oceany.
Znów z mórz bezdennych płyną do góry,
Lotnych par kłęby w wyziewie mglistym,
Aby z wilgotnéj wytrysnąć chmury,
Na żyzną glebę dészczem kroplistym;
I znów strumyczek spragnionych chłodzi,
Znowu potoki bystre szaleją,
I tak z jednego drugi się rodzi,
Losów koleją.
Wszystko bezwiednie na Bożym świecie,
Pchnięte do czynu Wszechmocném słowem,
W jeden się łańcuch działania plecie,
Wspierając wzajem w ruchu wiekowym.
Ta siła twórcza, tych przemian krocie,
Ta przeobrażeń rozlicznych droga,
Czyż nie wskazują marnéj istocie
Potęgi Boga?