Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/345

Ta strona została skorygowana.

Pod płotem od drogi, sterczały dwa stogi,
Potrawu dla koni i krówek,
A pośród śpiżarki, krup, mąki, tatarki,
Był zapas na cały przednówek.
Dziś ujrzał struchlały, jak trudów skarb cały,
Co przyszłość zapewnił rodzinie,
Porwany w wir rzeki, przepada na wieki,
Zgrążony w wód mętnych głębinie;
Wprzód syty, swobodny — dziś nędzny i głodny,
Z przestrachem w toń modrą spoziéra,
I widzi, jak żona na rękach mu kona,
Jak dziécię zgłodniałe umiéra!

O, drodzy! Bóg w niebie o każdéj potrzebie
Trosk waszych pamięta codziennych,
Wam pierwszych lat wiosna, szczęśliwa, radosna,
W kolejach przemija niezmiennych;
Pomyślcie więc mili, o strasznéj téj chwili,
O klęsce biédnego narodu,
I nieście swój datek, dla Ojców, dla Matek,
Dla dzieci ginących od głodu!


XXXIV.
Miłosierdzie.

Ledwie świat pierwszym brzaskiem zbarwił błękit nieba,
On stawał przy warsztacie silny, niestrudzony,
By zdobyć w pocie czoła kęs twardego chleba,
Całodzienny posiłek dla dziatek, dla żony.