Na bujnej niwie wzrastają kłosy,
Szemrzą strumyki, łąka zieleni,
Na trawkach, ziołach, lśnią krople rosy,
A balsam woni płynie w przestrzeni;
To wszystko jednak staje się niczem,
Gdy skutki zachceń ludzkich obliczym.
Wasz byt o dziatki jest to zawiązek,
Tysiąca pragnień w życiowéj doli:
Wam trzeba puchu miasto gałązek,
Smacznego jadła miasto źdźbła roli,
Ciepłych pokojów miasto drzew lasu,
Łakoci, miasto porannéj rosy;
Jednak z ust waszych każdego czasu,
Skarga na smutne wybiega losy.
Niebaczni, w marzeń złudzie dziecięcéj,
Posiadłszy wszystko — pragniecie więcéj.
Miliony na was pracuje dłoni,
Milion wam skarbów ziemia udziela,
Ojciec bart daje, Matka cnót chroni,
A Bóg szlak życia kwiatem zaściela;
Kolebka wasza owita w wieniec
Rodzinnych zasług, plemiennéj cnoty,
Na licach zdrowia kwitnie rumieniec,
W przyszłości szczęścia lśni promień złoty;
Więc trzeba jako ptaszkowie leśni,
Miasto skarg, nucić dziękczynne pieśni.