Były dwa brylanciki jednakie wartością,
A przecież ludzie pierwszy cenili na krocie,
Na drugiego patrzyli z szyderstwem, litością,
Jak na prosty kamyczek znaleziony w błocie.
Dla czego? bo ten pierwszy pięknie obrobiony,
Tysiące cudnych ogni na wsze strony niecił,
Drugi zaś w swym pierwotnym stanie zostawiony
Ni ponętą nie wabił, ni blaskiem nie świecił.
To samo się zazwyczaj między ludźmi dzieje,
Najlepszy człek od tłumów wzgardzony zostanie,
Jeźli wdziękiem zewnętrznym w świecie nie jaśnieje
Gdyż cnoty dają wartość — formę wychowanie;
Tłumy zwykle się rządzą pryzmatem zwodniczym,
I wszystko: dobroć, rozum, pięknych cnót zasady,
W oczach świata na zawsze pozostaną niczem,
Kiedy kto towarzyskiéj nie posiadł ogłady.
„Kto najbogatszy z wszystkich ludzi w świecie.”
Pytał syn Ojca — „czy ten co grosz trwoni,
Żyje wystawnie i jeździ w karecie,
Czy ów, co złoto w swoich skrzyniach chroni;
A może taki co ma liczne włości,
Folwarki, dobra, pałace i wioski,
Daje obiady i przyjmuje gości,
Nieznając nigdy zawodu lub troski?”