Patrzajcie jak ciepło, pogodnie na dworze,
Jak cały świat szatą przystraja się młodą,
Jak wszystko, w téj pięknéj spóźnionych dni porze,
Oddycha rozkoszą, zachwytem, swobodą!
I zda się spojrzawszy na postać radosną
Wszech tworów, na słońce co jasno promieni,
Że wtórą kres roku obdarzy nas wiosną,
A przecież to tylko jest uśmiéch jesieni;
Uśmiészek ostatni, którego uroczy
Blask, wkrótce cień chmurnéj żałoby zamroczy.
Na niwach, na łąkach, po polach, ogrodach,
Tysiące stworzonek wrze życiem i gwarem,
I blaski słoneczne w strumyka lśnią wodach,
I piosnka pasterza brzmi echem za jarem...
A przecież jeżeli kto wpatrzy się bacznie
W te chwile, co z szybkim mijają pośpiechem,
Jeżeli wzrok rzuci do koła nieznacznie,
To dojrzy chłód śmierci pod wabnym uśmiéchem,
To zgadnie, że w owym obrazie ponętnym,
Już siła żywotna ostatnim drga tętnem.
Wśród gajów liść żółknie, na łące schnie trawa,
W ogrodach kwiat więdnie szronami zwarzony,
W powietrzu nić płynie cieniutka, biaława,
Jak wątły wspominek rozkoszy minionéj;
I pusto na polu i głucho wśród kniei,
I słońce przyćmiewa blask swego promienia,
I barwa ponętna zielonéj nadziei,
W wyblakłą powłokę starości się zmienia,
Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/368
Ta strona została skorygowana.
L.
Ostatni uśmiéch jesieni.