„O, dobrzy, o, mili — wy w każdéj dnia chwili
Winniście miarkować swe czyny,
Gdyż o tém nie wiécie, że łatwo na świecie,
Bezwiednie dopuścić się winy.”
Tak mówi — a Miszek, najstarszy braciszek,
Z uśmiéchem Helence odpowie:
„My zawsze to wiemy i dobrze czujemy,
Co dobrém, a co złém się zowie;
Kto zbłądził wnet zgadnie, że zrobił nie ładnie,
I Mamę przeprosi ze łzami;
Czyż może być przecie błąd taki na świecie,
By zdołał się ukryć przed nami?”
„Nie jeden lecz tysiąc — i mogę ci przysiądz,
Że każdy w dziecinnych lat porze,
Choć grzecznym się sądzi, najczęściéj w tém błądzi,
Że nie wié, co błędem być może.”
Tak mówi — tymczasem, za polem, za lasem,
Grzmią głosy w oddźwiękach zmięszanych,
I sunie po błoniach na wozach, na koniach,
Gromada wędrowców nieznanych;
Minęli już borek i dążą przed dworek,
Przez drogę wśród złotych zbóż łanów,
Staruszki i dziatki, Ojcowie i Matki:
To zgraja wędrownych cyganów.
Wnet cała gromada we wsi się rozkłada,
Z wozami i koni taborem,
A kilka cyganek podbiegło pod ganek,
Gdzie dziatki siedziały przed dworem:
„Panicze me złote, kto z was ma ochotę,
Niech rękę na szczęście nam poda,
Cyganka powróży, jak los mu posłuży,
I jaka go spotka przygoda.”
Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/372
Ta strona została skorygowana.