Powstaną chłopczyki, wesołe okrzyki
W ogólnéj rozlegną się wrzawie:
„Chodź prędko na taras i wróż nam a zaraz,
My będziem cię słuchać ciekawie;
I powiedz a ładnie, co komu przypadnie
Na gwiazdkę, Nowy Rok, wiązanie,
Czy Helcia w téj wiośnie, już dużą wyrośnie,
I długą sukienkę dostanie?”
„Przestańcie chłopczyki, uciszcie swe krzyki,
Cyganka nie będzie wam wróżyć;
Kto silnym w swéj wierze, ten guseł się strzeże
Gdyż nie chce na karę zasłużyć.
A teraz mój Miszku, poznałeś braciszku,
Jak trudno swe winy osądzić,
Jak można czasami z dobremi chęciami,
Bezwiednie w uczynkach pobłądzić;
Wy jeszcze zbyt mali, aleście poznali
Prawdziwą religij zasadę,
Więc idźcie, o dziatki, po światło do Matki,
A ona zbawienną da radę.”
Szedł sobie pielgrzym w daleką drogę,
Smutny, strudzony, ubogi,
Często cierń ostry skrwawił mu nogę,
Często pierś przygniótł ból srogi;
I szedł tak pielgrzym drogą żywota,
Mijając ciemne otchłanie,
Bo przed nim, niby gwiazdeczka złota,
Błysło przyszłości zaranie.