On już u Boga, lecz tu na ziemi,
Został się po dziecka zgonie,
Ojciec i Matka — więc płaczę z niemi,
I nad ich dolą łzy ronię!”
Wśród cmentarza po za wioską,
Szaleje dziécię wesoło,
A dziécięcia jasne czoło,
Nie zaćmione żadną troską;
I tak dźwięczne nucąc pieśni,
W skokach, pląsach igra sobie,
Na przeszłości zgasłym grobie,
Pośród mogił martwéj pleśni.
Jam zagadł istotę biédną:
„Miasto w sióstr i braci gronie,
Czemuś przyszło w to ustronie
Smutku, igrać samo jedno?”
A dziecina oczy swoje
Zwraca, jasne wznosząc czoło,
I odpowie mi wesoło:
„Jam nie jedno — nas jest troje!”
„Jakto troje?” „Z siostrą, bratem,
Którzy w chatce ze mną żyli,
Igraliśmy wiosną, latem,
Dzieląc rozkosz każdéj chwili.
Lecz siostrzyczka moja mała,
Taką wątłą miała postać,
Jak gdyby nie mogąc sprostać
Tym zabawom, usnąć chciała;