Lubię nasz cichy, spokojny dworek,
Odzie mi lśni szczęścia urok radosny,
Lubię ten wiecznie zielony borek,
Kędy wciąż szumią jodły i sosny,
Lubię wschód słońca, gdy ranne zorze
Rumienią złotem płowe chmureczki,
I świat tak piękny w zimowéj porze,
I ziemi dary — wonne kwiateczki;
Lubię słowika śpiéw pośród gaju,
Któremu wtórzą ptaszkowie leśni,
Szepty strumyka, szmery ruczaju,
I pełne wdzięku pasterza pieśni.
Lubię promienne na niebie blaski
Roztaczające urok do koła,
I znoje pracy co zdrojem łaski
W pocie na kmiece spływają czoła,
Lubię gdy w polu falują kłosy,
Kiedy w sto świateł lśni krąg niebieski,
Kiedy ożywcze kropelki rosy
Błyszczą na kwiatach jak srébrne łezki;
Lubię szum wiatru, wioskowe gwary,
Dzienne odgłosy, wieczorną ciszę,
I w czarnych smugach mrok nocy szary,
Który strudzonych snem złud kołysze.
Ale nad wszystkie rozkosze w świecie,
Przekładani chwilę, kiedy wieczorem
Ojciec mi rzeknie: najdroższe dziécię,
Tyś przez swe czyny szedł cnoty torem,
Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/414
Ta strona została skorygowana.
LXXXI.
Co ja lubię.