Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/416

Ta strona została skorygowana.

A zatém dziatki do prac nieskore,
Którym dar życia rozkoszy chwilką,
Zróbcie, ujrzawszy trudów zaporę,
Jeden krok tylko!
Jeden, malutki — wszak to tak mało,
Jeden! a wszystko zyskacie za nic:
Bo za tym krokiem stawionym śmiało
Przestrzeń bez granic!


LXXXIII.
Mikroskop.

Jakież to straszne, mój Ojcze drogi,
W tém jasném kole twory pływają,
Niektóre twarde na głowach rogi,
Inne znów płetwy skrzydlate mają;
Są tam i smoki o wstrętnem ciele,
I jakaś poczwar zgraja osobna,
A żmij i wężów widzę tak wiele,
Że nawet zliczyć ich nie podobna...
Wszystko to żyje, rusza się, snuje:
Ah, Ojcze miły — ja trwogę czuję!
Synu! ty widzisz tajnie przyrody
W źdźbłach niezbadane, w pyłkach wspaniałe:
Ów krąg ogromny, to kropla wody,
A te poczwary, wymoczki małe;
W jednéj kropelce malutkiéj, drobnéj,
Co z dészczem spływa rosząc zagony,
Roi się szereg stworzeń osobny,
A istot takich jest tam miliony,
Lecz najbystrzejsze oko człowiecze,
Objawów życia ich nie dociecze.