Wysiłkiem pracy codziennéj ludzie;
Daléj, przy wrotach wiejskiéj zagrody,
Brytan, stróż domu, spoczywa w budzie,
Broniąc od szkody.
Od bramy wiedzie prosto przez pole,
Niw chlebodajnych żyznym obszarem,
Droga sadzona w smugłe topole,
Łącząc dwór cichy ze świata gwarem;
Po owéj drodze minąwszy borek,
Młynek nad stawem, łączkę zieloną,
Zjeżdża czasami przed skromny dworek
Sąsiadów grono.
Na ich spotkanie raźnie wychodzi
Zacny gospodarz z pogodném czołem,
A grono starców i zastęp młodzi,
Wszedłszy do dworku siada za stołem;
Tymczasem bydło z pola powraca,
Skłaniają głowy znużeni ludzie,
I całodzienna ustaje praca,
Po ciężkim trudzie.
Na skraju drogi w górę wystrzela
Z prostego drzewa grubo ciosany
Kmiecą siekierą — krzyż Zbawiciela,
Wabiąc ku sobie ludek stroskany;
Tam, gdy się chwila wieczorna zbliża,
Drużyna cała opuszcza dworek,
I kornie u stóp ukląkłszy krzyża,
Zmawia paciorek.
Kiedy zaś słońca blask na zachodzie
Staił się pośród nocnego cieniu,
Milknie gwar życia w wiejskiéj zagrodzie,
I cisza płynie w senném uśpieniu;
Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/419
Ta strona została skorygowana.