Wnet ubieracze chwytają w dłonie
Zżęte pokosy, wiążą z nich snopy,
I wraz na pustym rosną wygonie,
Przygotowane do zwózki kopy;
Zachodzi słońce, ustali ludzie:
Pora już spocząć po dziennym trudzie.
Nazajutrz w polu całą gromadą,
Mrowi się rzesza. Chwila to błoga:
Ci ciężkie snopy na wozy kładą,
Ci zżęte plony zwożą do broga.
I znów na każdéj lśni radość twarzy,
Blask szczęścia każde promieni czoło:
Wśród niw, wśród łanów brzmi pieśń żniwiarzy,
Lubo, uroczo, dźwięcznie, wesoło,
A lud zdobywszy zasoby chleba,
Dziękczynne modły wznosi do nieba.
Prac bojownicy, znojów szermierze,
Czeladko Boża dzielna i śmiała,
Walczący trudem o byt rycerze,
Zacni kmiotkowie — cześć wam i chwała!
Każdy z was oręż dzierży w swéj dłoni,
A tym orężem sierp, kosa, socha,
Miasto krwi, spływa z każdego skroni
Wśród walk, p t znoju — i Bóg was kocha,
I zmienia mocą łaski niebieskiéj
W szczęścia pryzmaty — trosk waszych łezki!