Jam przecież choć lubuję się w przyrody darach,
Nic w nim tak szczególnego dotąd nie wyśledził:
Jest on wątły, bez krasy i drobny w rozmiarach.”
„Prawda — lecz wszystkie inne kwiateczki wyprzedził.”
„Tną las — lecz czemuż starcy pochylili czoła?
Wszak w tém miejscu łan będzie, a ten da kęs chleba?”
„Czemu? bo wyciąć drzewa każdy łatwo zdoła,
Lecz by one odrosły długich lat potrzeba.”
Ludka, który przed gośćmi uciekał wciąż z sali,
Zapytał nauczyciel, gdzie dzicy mięszkają:
„W Ameryce, Afryce, Azyi i tam daléj...”
„A u nas?” „Oho, u nas wcale ich nie znają.”
„Jeśliś więc w Europie dnia ujrzał promyki,
Czemu stronisz od ludzi niby człowiek dziki?”
Na ściernisku po żeńcach zbiérał kłosy chłopek.
„Czyż warto,” rzecze bogacz, „trudnić się dla ziarnka?”
„Z tych kłosów będzie pęczek, a zaś z pęczka snopek,
Wymłócę, z plew oczyszczę — i ot żyta miarka!”