Tą, którą mi dobry Tato,
Przywiózł na wiązanie w lato.
Nie kładę kolczyków w uszka,
Ani złotego łańcuszka,
Ale jestem dobrą, grzeczną,
I posłuszną i stateczną,
W wyznaniu win mych otwartą,
Nie grymaśną, nie upartą,
Gdyż wiem, że piękność prawdziwa
Jest ta, która z cnot wypływa.
Ignaś mówił: „najmilsze są Zielone Świątki,
Bo z niemi pięknéj wiosny nastają początki.”
„A Boże Narodzenie?” przerwie mała Nastka,
„Czyż nie lepsze, gdy zjawi się na niebie gwiazdka?”
„Ja przekładam Wielkanoc!” zawoła Warzynek,
„Z powodu kiełbas, placków, bab, jajek i szynek.”
„Pfe, łakomcze,” rzekł Ojciec — „myśl twoja bezbożna:
Dla ciebie wtedy święto, gdy się najeść można.”
Uczeń, który w cenzurze miewał same pałki,
Tak mówił do kolegów: „Gdy jest rekreacya,
Trzeba czynić co zechcę, bo jam bez przechwałki
Mocniejszy od was wszystkich.” „To jeszcze nie racya!”