Wprawdzie ma on swoje wady,
Bo któż bez nieb dziś być może?
Lubi chodzić na wywiady,
Po śpiżarce, po komorze....
Tam przybrawszy słodką minkę
Jak niewinna jaka trusia,
Schrupie sadło lub słoninkę,
I szukaj po tém Filusia!
A za myszką, wieczór, rankiem,
Póty w koło biegać musi,
Póty czaić się przed gankiem,
Aż biedaczkę w końcu zdusi.
Pfe! nieładnie! nikt nie powie,
By powód do złości dała,
Wprawdzie szkodna, lecz kotkowi
Czyż zawini myszka mała?
Ha, cóż czynić! już on taki...
A pazurki jak ma ostre:
Raz podrapał moją siostrę,
Aż miała na twarzy znaki;
Ja nie dałam jemu za to
Z rana mléczka do chlipania:
Niech głód będzie ci zapłatą,
Kiedy cierpi biédna Mania!
Ale jak się zaczął prosić,
Miauczyć, burczyć i grzbiet wznosić,
Tak wzruszona jego skruchą,
Podałam mu spodek cały,
Szepnąwszy tylko na ucho:
„Bądź grzeczniejszym, kotku mały!”