Na Ekeby pogaszono światła, goście się rozjechali. Rezydenci sami obsiedli ostatnią, do połowy tylko wypróżnioną wazę ponczu.
Wtem podniósł Gösta kielich i wygłosił mowę na cześć kobiet minionych czasów. — Mówić o was — rzekł — to to samo, co mówić o królestwie niebieskiem, bo wy jesteście samą pięknością, samem światłem! Jesteście wiecznie młode, wiecznie piękne, jak oczy matki, gdy spogląda na dziecko swoje. Miękko, nito młode wiewióreczki, wieszacie się u szyi małżonków waszych. Nigdy nie zadrży wam głos gniewem, nigdy czoła waszego nie poorają zmarszczki, delikatne wasze dłonie nigdy nie są szorstkie, ani twarde. Wy słodkie, święte! podobne do strojnych posągów, stoicie w świątyni domowej. Składają wam w ofierze kadzidła i modlitwy, przez was miłość cudów dokazuje, czoła wasze poezya opromienia złotą aureolą!
Zerwali się rezydenci, odurzeni winem i jego słowami. Krew w nich kipiała. Stary wujaszek Eberhardt i ciężki Krzysztof nawet wzięli udział w figlu. Z błyskawiczną szybkością zaprzęgli konie do sań i ruszyli w ciemną noc, raz jeszcze złożyć hołd tym, którym nigdy nie dość hołdów, każdej z tych, których różane lica i promienne oczy przed kilku godzinami zdobiły wielkie sale pałacu, urządzić serenadę.
Ujechali jednak niedaleko, gdyż zaledwie dotarli do Björne, znaleźli piękną Maryannę, leżącą na śniegu pod progiem swego domu.
Gniew i groza wstrząsnęły nimi, gdy ją ujrzeli leżącą. Zdało im się, jak gdyby rzeźbę jakiegoś świę-
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.
101