Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
103

niesforne serce biło jeszcze. Nawet nie straciła przytomności; wiedziała, że znaleźli ją rezydenci — lecz nie mogła się ruszyć. Tak leżała sztywna, bezwładna w sankach, a Gösta Berling to nacierał ją śniegiem, to płakał i całował ją. Pragnęła przynajmniej tyle władzy w członkach odzyskać, aby mogła odpowiedzieć na jego pieszczoty.
Leżała martwa i sztywna, lecz myśl miała jasną, jak nigdy przedtem i dokładnie pamiętała wszystko, co zaszło. Czy kochała Göstę Berlinga? Tak, kochała go. Czy był to kaprys, który zjawił się dzisiejszego wieczora i równie prędko może minąć? Nie, kochała go oddawna — od lat wielu.
Zestawiała siebie z nim i innymi mieszkańcami Wermlandu. Wszyscy oni byli wrażliwi, jak dzieci, ulegali każdej zachciance, która się w nich zrodziła. Żyli tylko powierzchownem życiem, nie badali nigdy głębi swej duszy. Ona zaś stała się taką, jakim się zazwyczaj staje człowiek, żyjący na obczyźnie — nigdy nie mogła się czemuś oddać całkowicie. Jeżeli kochała — chociażby nawet całą duszą pragnęła, aby było inaczej — zawsze drugie jej ja przyglądało się wszystkiemu z zimnym, ironicznym uśmiechem. Tęskniła do uczucia, które zbudziwszy się w niej, porwałoby ją z sobą tak, iż oddałaby mu się bez pamięci. I oto zjawiło się owo utęsknione, władne uczucie. Kiedy Göstę Berlinga pocałowała na balkonie, poraz pierwszy zapomniała o wszystkiem.
A teraz namiętność znów ją uniosła — serce jej zaczęło bić tak mocno, że je słyszała. Czyż jeszcze wciąż nie ma władzy nad swojemi członkami? Sza-