Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.
107

tęsknieniem wyczekując chwili, w której spełni cel życia.
Majorowa wyrozumowała sobie, że skoro matka żyje tak długo, to widocznie w tym celu, aby zdjęła z niej klątwę. Matka, która na dziecko swoje sprowadziła nieszczęście, nie może umrzeć.
Postanowiła zatem pójść do matki, aby obie mogły znów zaznać spokoju. Chciała puścić się ciemnemi borami wzdłuż długiej rzeki, pókiby nie stanęła w swojem rodzinnem miejscu. Przedtem nie mogła się spodziewać spokoju. Wielu ofiarowało jej w tych czasach zaciszne schronienie i wierną przyjaźń, ale ona nie zatrzymywała się nigdzie na stałe. Surowa i gniewna szła od domu do domu, ciążyła jej bowiem klątwa.
Chciała do matki dojść, ale przedtem zabezpieczyć ukochane swoje Ekeby. Nie mogła zostawić go w rękach lekkomyślnych nicponiów, nieudolnych pijaków, obojętnych rozrzutników. Czyż może odejść, aby za powrotem zastać mienie swoje roztrwonione, kuźnie puste, konie wygłodzone, służbę wydaloną? Nie, raz jeszcze zbierze wszystkie siły i wyrzuci rezydentów!
Wiedzieła dobrze, jaka to przyjemność dla jej męża widzieć jej własność trwonioną. Znała go jednak zbyt dobrze, aby nie wiedzieć, że skoro rozpędzi tych próżniaków, będzie za leniwy szukać innych. Gdy zbraknie rezydentów, zarządca jej obejmie cały majątek i przyprowadzi go do dawnego stanu.
Dlatego to na czarnych drogach widywano ostatnich nocy jej ponury cień, snujący się koło hut