Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
123

ceniem, z połamanemi nogami, popękanemi płytami niech tęsknią do dawnej siedziby! Precz z tem we wszystkie kąty świata, aby żadne oko ich nie poznało, żadna ręka napowrót nie zgarnęła!
Z rozpoczęciem licytacyi była już połowa sali wypełniona bezładną masą sprzętów domowych.
Wpoprzek sali stał długi stół, za nim umieścił się wywołujący, tam też siedzieli pisarze i spisywali, tam również miał Melchior Sinclaire beczułeczkę wódki.
W drugiej części sali, w sieni i na podwórzu, znajdowali się kupujący.
Było ich dużo, panował też gwar hałaśliwy. Licytacya szła szybko. Obok swojej beczułki z wódką, mając za sobą cały majątek w największym nieładzie, siedział Melchior Sinclaire napół pijany, napół w obłędzie. Włosy luźnemi kępkami okalały jego czerwoną twarz, krwią nabiegłemi oczyma toczył dziko. Wykrzykiwał i śmiał się, jakgdyby był w najlepszym humorze, a ilekroć ktoś wysoko licytował, wzywał do siebie i częstował wódką.
Między tymi, którzy go tam widzieli, był też i Gösta Berling, wmieszany między kupujących, lecz unikający spotkania z Melchiorem Sinclairem. Przykry mu był cały ten widok, a serce ścisnęło się przeczuciem jakiegoś nieszczęścia.
Dziwił się on, nie widząc nigdzie matki Maryanny. Nakoniec, prawie mimowoli, pchany przeznaczeniem, wyszedł poszukać pani Gustawy Sinclaire.
Przejść musiał wiele drzwi, zanim ją znalazł. Możny dziedzic mało miał cierpliwości i nie znosił