Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
129

Melchior Sinclaire miał lepszych przyjaciół od proboszcza z Broby. Od lat żyli oni z sobą w niezgodzie. Opowiadano, że w ciemne noce wyprawiał się dziedzic i na drogach czatował na przejeżdżającego proboszcza, tak, że porządne cięgi dostały się nieraz temu sknerze, zdziercy.
Chociaż się Sintram przezornie cofnął kilka kroków, nie uniknął jednak w zupełności objawów gniewu potężnego męża. Dostał kieliszkiem w łeb i całą beczułkę wódki pod nogi. Potem nastąpiła scena, która długi czas później radowała jego serce.
— Więc proboszczowi z Broby zachciewa się mojego mienia? — ryczał Sinclain.
— A wy zlecieliście się tu i kupujecie moją własność dla niego? Hańba wam, wy psy!.. Licytacya skończona! ryczał. — Wynoście mi się. Póki ja żyję, nie będzie proboszcz z Broby panem na Björne. Precz mi ztąd! Ja was nauczę kupować dla proboszcza z Broby!
Napadł na wywoływacza i pisarzy, którzy odskoczyli w bok, przewracając stół w przestrachu, poczem dziedzic jak furyat rzucił się w tłum spokojnych ludzi.
Powstało zamieszanie, zaczęto uciekać. Kilkaset ludzi cisnęło się do drzwi, uciekając przed jednym człowiekiem. A on stał w miejscu, raz wraz wykrzykując: — Precz stąd! — I wywijając nad swoją głową krzesłem, jak maczugą, posyłał za uciekającymi grad złorzeczeń.
Kiedy ostatni z natrętów schodził ze schodów, wrócił na środek sali, zamknąwszy drzwi. Potem wydobył ze stosu materac i kilka poduszek, poło-