Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.
140

Postanowiwszy sobie zdobyć go napowrót, jęła go przekonywać. Powiedziała mu więc, że nie było jej zamiarem opuścić go na zawsze; na jakiś czas jednak, dla ratowania pozorów, muszą się rozejść. Sam przecież widział, że ojciec blizki był szaleństwa, że matka nie była pewna życia. Sam uzna chyba, że powinna była wrócić do domu.
Wtedy gniew jego znalazł upust w słowach. Niechaj nie gra z nim komedyi, nie chce nadal być manekinem. Opuściła go, skoro jej się tylko otworzył dom rodzicielski — on nie może jej kochać. Gdy wrócił z polowania i dowiedział się, że znikła, nie zostawiwszy ani pozdrowienia, ani słówka żadnego, zastygła mu krew w żyłach; omal nie umarł ze zmartwienia Nie może już kochać tej, która mu wyrządziła taką krzywdę. Ona go zresztą nigdy nie kochała. Jest kokietką, która i tu, w okolicy chciałaby mieć kogoś, ktoby ją pieścił i całował — oto wszystko.
A więc on sądzi, że zwyczajem jej jest pozwalać się pieścić i całować każdemu młodemu panu?
Rozumie się, kobiety nie są wcale takie święte, jak udają. Próżność i zalotność to ich istota. Żeby przynajmniej miała słabe wyobrażenie o tem, co odczuł za powrotem do domu! Zdało mu się, jakoby brodził w wodzie lodowej. Tego bólu nigdy nie przezwycięży... on już trwać będzie całe jego życie. Nigdy już nie będzie człowiekiem.
Usiłowała mu wytłómaczyć, co zaszło. Chciała go przekonać, że jest mu wierną.
Wszystko mu to jedno, gdyż on przestał ją ko-