Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
141

chać. Zna ją już teraz na wylot. Jest egoistką, nie kochała go nigdy, bez słowa pożegnania odeszła od niego.
Wciąż i wciąż wracał do tego samego. Bawiło ją to, gniewać się nie mogła, rozumiała żal jego nazbyt dobrze. Nie lękała się rzeczywistego zerwania. Ale w końcu ogarnął ją niepokój. Czyż mógł zajść taki przewrót w jego uczuciach? A może na prawdę nie może jej już kochać?
— Gösto, czyż byłam samolubną, gdym biegła do Sjö po majora? Wiedziałam przecież o tem, że tam panuje ospa. A przytem nic to przyjemnego w śnieg i mróz biedz w cienkich balowych ciżemkach.
— Miłość polega na czystej miłości bez dobrodziejstw i przysług — odparł Gösta.
— Chcesz więc, abyśmy na przyszłość byli dla siebie obcymi.
— Tak, chcę tego.
— Gösta Berling jest bardzo kapryśny.
— Mówią to o mnie.
Zimny był jak lód i nic nie odtajał, a właściwie ona była jeszcze zimniejsza. Samokrytyka drwiła z jej usiłowań bawienia się w zakochaną.
— Gösto — odezwała się, czyniąc ostatni wysiłek — nigdy umyślnie przykrości nie wyrządziłam, chociażby pozory świadczyły przeciw temu. Przebacz mi, proszę cię!
— Nie mogę ci przebaczyć.
Wiedziała, że mogłaby go zdobyć, gdyby posiadała jedno całkowite, nie rozkawałkowane uczu-