Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
19

który głosił chwałę Boga, on stał teraz, pewny, że Pan Bóg zakpił sobie z niego.
Czyż biskup nie pomyśli, że on nasłał kapitana? Czyż nie będzie przekonany, że przez cały dzień udawał i kłamał? Teraz dopiero zabierze się do niego i złoży go z urzędu.
Za nadejściem rana znikł gdzieś proboszcz. Nie chciał pozostać i bronić się, bo i po co? Bóg zadrwił sobie z niego. Bóg nie chciał mu dopomódz. Oddalą go napewno. Bóg tak chciał. A więc lepiej, że sobie pójdzie odrazu.
Zdarzyło się to w Szwecyi, w dwudziestym roku minionego stulecia, w odległej parafii zachodniego Wermlandu.
Było to pierwsze nieszczęście, które spotkało Göstę Berlinga, a nie pozostało ostatniem.
Albowiem dla koni, nieznoszących ostrogi ni bata, życie nie jest łatwe. Za każdym bólem, którego doznają, schodzą na manowce, idąc na oślep w ziejące przepaści. Skoro tylko droga okaże się kamienistą, a jazda trudną, znają tylko jeden sposób: przewrócić wóz i puścić się szalonym galopom.