Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.
22

— Może mają słuszność. Ale radbym wiedzieć, jak przyszłaś do tego wora mąki.
— Myślę, że nie popełnię nic złego, jeżeli ci opowiem. Wzięłam dziś rano zboże z ojcowej stodoły, a teraz byłam z niem we młynie.
— A nie zobaczy cię, gdy się dowleczesz do domu?
— Eh, wydajesz mi się bardzo naiwny. Ojciec wyjechał w służbowej sprawie.
— Właśnie jedzie ktoś za nami pod górę. Słyszę skrzypienie śniegu pod sankami. A gdyby to on był?
Dziewczynka jęła nasłuchiwać i rozglądać się, nagle uderzyła w płacz:
— To ojciec — szlochała — zabije mnie! zabije mnie!
— A widzisz! Teraz przydałaby się dobra rada — a prędka rada warta więcej od złota i srebra — odezwał się żebrak.
— Wiesz co? możesz mi dopomódz — rzekło dziecko. — Weź sznur i ciągnij sanki, ojciec będzie myślał, że to twoje.
— Cóż mam z tem zrobić? zapytał dziad, przerzucając sznur przez ramię.
— Zawieź teraz, gdzie chcesz, ale gdy się ściemni, przyjdź na plebanię. Będę cię upatrywała.
— Spróbować mogę.
— A niech cię Pan Bóg broni, żebyś mi się miał nie stawić! — zawołała dziewczynka, puszczając się co żywiej, aby wyprzedzić ojca w domu.
Żebrak smutny zawrócił sanki i skierował się ku karczmie. Biedak marzył, brodząc boso po śnie-