konać to nędzne ciało, które oparło się wszystkiemu.
Zaszedł do karczmy, gdzie zamierzał przeczekać do wieczora. Wszedł do izby szynkownej i usiadł pod drzwiami, cicho marząc o odwiecznych lasach.
Karczmarce żal się go zrobiło i dała mu kieliszek swojej mocnej, słodkiej wódki. Później dała mu i drugi — bo ją tak bardzo prosił.
Ale więcej dać nie chciała i dziad wpadł w rozpacz — bo on musiał pić. Musiał raz jeszcze poczuć, jak serce skacze mu w piersi, jak myśli buchają płomieniem. Ach, ta niezrównana wódka! Słońce letnie, śpiewy ptaszęce i wonie i piękności upajają go! Raz jeszcze, zanim zginie, chce się napić i czuć jasność i światło i szczęście.
Tak tedy wymienił najpierw mąkę, potem worek, a w końcu sanie — wszystko na wódkę. Wypite kieliszki wprawiały go w odurzenie i przespał większą część popołudnia na ławie w szynku.
Zbudziwszy się, uznał, że tylko jedno pozostaje mu obecnie do zrobienia. Skoro to nędzne cielsko tak zawładnęło jego duszą, skoro przepił to, co mu dziecko powierzyło, skoro jest zakałą ziemi, powinien ją od niej uwolnić. Musi duszę swoją wyswobodzić, pozwolić jej wznieść się do Boga.
Leżał na ławie w karczmie i sądził się. — Gösta Berling, złożony z urzędu proboszcz, oskarżony, że przepił własność głodem mrącego dziecka, skazany zostaje na śmierć! Na jaką śmierć? Na śmierć w śniegu.
Chwycił za czapkę i chwiejnym krokiem wyszedł. Nie był obecnie ani zupełnie pijany, ani też
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
24