Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.
26

— Chodź do karczmy, ty dzikie kocię! — zawołała do córki proboszcza — abyśmy się dowiedzieli, co masz do powiedzenia.


∗             ∗

W godzinę później siedział dziad na krześle pod drzwiami, w najporządniejszej izbie karczmy, a przed nim stała ta, która go ocaliła.
Gdy ją ujrzał przed sobą, wracającą z lasów, gdzie palą węgiel, z osmolonemi rękami, z fajką w ustach, ubraną w krótki kożuch, suknię z wełnianej, samodziałowej materyi w pasy, w podkutych butach, z nożem w pochwie zatkniętym u paska — gdy ją ujrzał przed sobą z siwemi włosami zczesanemi gładko ponad starą, piękną twarzą, odrazu wiedział, że spotkał się ze sławną, szeroko znaną majorową z Ekeby.
Była ona najpotężniejszą niewiastą w Wermlandzie, panią siedmiu hut żelaznych, nawykłą do wydawania rozkazów. A on co? nędzny żebrak, skazany na śmierć, który nic nie posiada i czuje, że nigdzie nie jest pożądanym. Ciało jego dygotało ze strachu, gdy jej wzrok na nim spoczywał.
Stała milcząc i spoglądała na tego nędzarza, na jego czerwone, obrzmiałe ręce, wychudłą postać i śliczną głowę, która pomimo całego jego upadku i zaniedbania, uderzała każdego.
— To Gösta Berling, zwaryowany proboszcz? — zapytała po chwili.
Żebrak nie poruszał się.
— Jestem majorowa z Ekeby.
Teraz drgnął, złożył ręce i wzniósł oczy pełne