Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.
38

Ten to Sintram pewnego dnia zjawił się w Ekeby.

∗             ∗

— Wciągnijcie do kuźni wielkie sanie z drzewa, postawcie je na środku, przyłóżcie taczkami odwróconemi dnem do góry, a będziecie mieli stół. Hurra! wiwat stół!
— A teraz dawać stołki i wszystko, na czem siedzieć można. Dawać tu trójnogi szewckie i puste skrzynie! Dawać połamane krzesła bez poręczy, dawać stare sanie bez pudła i starą karocę! Ha, ha, dawać tu starą karocę! To będzie mównica. Patrzajcie, jedno koło odpadło, a pudła niema wcale! Pozostał tylko sam kozioł. Obicie podarte, włosie z niego wyłazi, skóra poczerwieniała ze starości. Ale wysoki jak kamienica jest ten grat stary. Trzymajcie, trzymajcie, bo się wywróci!
Hura! hura! Wigilia na Ekeby. Za jedwabnemi zasłonami śpią major z majorową, śpią pewni, że i skrzydło rezydentów śpi również. Parobki i dziewczęta mogą spać, syci jadłem świątecznem, senni po ciężkiem piwie; ale panowie rezydenci! Czy wogóle mógłby kto przypuścić, że ci panowie sypiają?
Bosi kowale nie stukają dziś żelaznemi kleszczami, osmolone chłopaki nie ciągną taczek z węglami, wielki młot zwisa z pułapu, niby ramię z za-