Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.
47

kruszcu z kopalni do Ekeby. Sypia jak fornal na klepisku z workiem pod głową, zamiast poduszki. W zimie pilnuje węglarzy, w lecie tych, którzy jej drzewo spławiają jeziorem. Silnej woli to kobieta. Klnie jak parobek i rządzi swojemi siedmiu włościami i majątkami swoich sąsiadów, kieruje własną gminą i sąsiedniemi, ba, całym Wermlandem. Dla bezdomnych rezydentów była jednak matką prawdziwą, to też dotąd zatykali uszy, gdy się o nie obijała pogłoska, że jest w zmowie z dyabłem. Więc pytają pełni zdumienia, jaki to kontrakt z nim zawarła.
A on, szatan, odpowiada, że darował majorowej siedm włości pod warunkiem, aby mu rok rocznie przysłała jakąś duszę.
Ach, jakież przerażenie ścisnęło serca panów rezydentów na tę wiadomość.
Wiedzieli o tem, ale dopiero teraz pojęli wszystko. Na Ekeby umierał co rok jakiś mężczyzna, jeden z gości rezydenckiego skrzydła, jeden z wesołych, swobodnych, wiecznie młodych. Tak, bo panowie rycerze nie powinni się starzeć. Gdy drżące ich dłonie nie będą mogły utrzymać kieliszka, gdy ich na pół oślepłe oczy nie będą mogły rozróżnić kart, czemże będzie dla nich wtedy życie, a czem oni dla niego? Motyle powinny umieć zginąć, zanim słońce zajdzie.
Teraz dopiero pojęli znaczenie faktu.
Biada więc owej kobiecie! Dlatego to zastawiała im tyle dobrych rzeczy, dlafego dawała im, ile tylko zapragnęli mocnego piwa i słodkiej wódki, aby wprost od pijatyki lub karcianego stołu wpa-