lutką duszyczkę. Czy nie mógłbym dostać majorowej? Dlaczego oszczędzać majorową?
— Nie handluję tym towarem! — wrzasnął Gösta. — A jeżeli chcesz koniecznie zabrać ztąd jakąś duszę, weź sobie starego Sintrama z Forsu: ten dojrzały jest do piekła — ręczę!
— No, no, no! Słuchajcież — odezwał się przybysz, nie zmrużywszy oka. Rezydenci więc, albo Sintram — wszystko jedno. W każdym razie tłusty będzie rok.
Poczem spisano kontrakt krwią z małego palca Gösty na czarnym papierze szatana i jego piórem gęsiem.
A gdy się to już stało, rozradowali się rezydenci. — Wszystkie piękności świata będą należały do nich przez cały rok — a potem znajdzie się już jakiś sposób.
Odsuwają krzesła, podają sobie ręce i tworzą krąg na okół kotła z ponczem, stojącego na środku czarnej podłogi i puszczają się w dzikie pląsy.
W samym środku koła w ogromnych podskokach tańczy dyabeł, nakoniec jak długi pada obok kotła i pije.
Wtedy rzuca się też na ziemię obok niego Beerenkreutz i Gösta Berling, a za nimi wszyscy sadowią się kręgiem wkoło kotła, który nachylają sobie do ust kolejno. Nakoniec przewraca się kocioł i wszystek gorący, lepki trunek wylewa się na leżących.
Kiedy się podnoszą, klnąc głośno, niema już ani śladu z dyabła, ale jego złote obietnice unoszą się niby płomieniste korony nad głowami rezydentów.