Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
56

gim i ciska o ścianę. Sos i tłuszcz rozpryskują się naokół. Zmiażdżone ptaki odbijają się od ścian i opadają na podłogę. A cała drużyna raduje się.
Wtem do uszu rezydentów dolatuje gniewny głos majorowej.
— Za drzwi z nim! — woła do służby.
Ale nikt nie ma odwagi. Wszak to siłacz, ten Chrystyan Berg.
— Wyrzućcie go za drzwi!
On słyszy rozkaz. I groźny w swoim gniewie odwraca się do majorowej, jak niedźwiedź od pobitego wroga zwracający się do nowego napastnika. Podchodzi do stołu nakrytego w kształt podkowy. Podłoga trzeszczy pod krokami olbrzyma. Staje naprzeciw niej, przedzielony tylko stołem.
— Wyrzucić go za drzwi! — woła raz jeszcze majorowa.
Ale on jest wściekły: jego zmarszczone czoło, potężna, zaciśnięta pięść budzi postrach. Ogromny jest jak olbrzym i jak olbrzym silny. Goście na równi ze służbą drżą, nie śmiejąc się go dotknąć. Któżby się na to odważył, zwłaszcza teraz, gdy gniew zmysły mu odebrał?
Stoi naprzeciw majorowej i sroży się.
— Rzuciłem wrony o ścianę. Alboż nie miałem prawa?
— Precz ztąd, kapitanie!
— Ty babo! Chrystyanowi Bergowi podawać wrony! Gdybym ci odpłacił, jak zasłużyłaś, zabrałbym cię razem z tysiącem dyabłów...
— Do stu dyabłów, Chrystyanie Bergu, nie waż się kląć — tu wolno kląć tylko mnie jednej.