Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.
57

— Myślisz, że się ciebie zlęknę, czarownico? Czy myślisz, że nie wiem, zkąd masz te siedm włości?
— Milcz, kapitanie!
— Kiedy Altringer umierał, dał je twojemu mężowi, bo byłaś jego kochanką.
— Milcz, powiadam ci!
— Wierną byłaś żoną, Małgorzato Samzelius! A major spokojnie przyjął siedm wsi, powierzył ci ich zarząd i udawał, że o niczem nie wie. Ale dyabeł wszystko to sobie zapisał. Teraz koniec już przyjdzie na ciebie!
Majorowa siadła, blada jest i drży na całem ciele. Po chwili przyznaje mu słuszność dziwnie cichym głosem.
— Prawda, koniec mój się zbliża, Chrystanie Bergu. Prawdę powiedziałeś.
Na ten dźwięk głosu zadrżał siłacz, rysy mu się przeciągnęły, łzy stanęły w oczach.
— Pijany jestem — zawołał. — Nie wiem sam, co mówię. Nic nie powiedziałem. Psem i niewolnikiem, niczem więcej byłem dla niej przez lat czterdzieści. Ona jest Małgorzatą Celsing, której służyłem życie całe. Nic złego na nią nie mówię. Czyż mógłbym powiedzieć coś na piękną Małgorzatę Celsing? Jestem psem, który strzeże jej drzwi, niewolnikiem, dźwigającym jej kajdany. Jej wolno mnie bić, nogami deptać — widzicie przecież, iż milczę i cierpię. Czterdzieści lat ją kochałem. Jakże mógłbym coś o niej powiedzieć?
I przedziwny sprawia widok, gdy się rzuca jej do kolan i prosi o przebaczenie, a ponieważ ona siedzi na drugim końcu stołu, obchodzi go na kola-