Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
62

— Nie! — zawołał — ustąpcie! Kto staje w obronie cudzołożnicy? Powiadam wam, że jeżeli nie pójdzie dobrowolnie, wyniosę ją na rękach do moich niedźwiedzi.
Po tych słowach opadają wzniesione ręce.
Wtedy w ostatniej rozpaczy zwraca się majorowa do rezydentów:
— Czyż i wy będziecie się spokojnie przypatrywali, jak mnie będą wypędzali z własnego domu? Czyż pozwoliłam wam zimą marznąć w śniegu? Alboż odmawiałam wam piwa mocnego i słodkiej wódki? Czyż przyjmowałam od was płacę lub robotę za to, że was żywiłam i odziewałam? Czyż nie byliście u mnie spokojni, jak dzieci u matki? Czyż nie były przyjemności i rozrywki waszym chlebem codziennym? Nie pozwólcie, aby ten człowiek, który był nieszczęściem całego mojego życia, wypędził mnie z własnego domu! Nie dajcie mi zostać żebraczką na gościńcu!
Tu Gösta Berling pochyla się do pięknej, ciemnowłosej dziewczyny, która siedziała przy głównym stole i mówi:
— Przed pięciu laty bywałaś często w Borgu, Anno; nie wiesz, czy majorowa opowiadała Ebbie, że jestem złożonym z urzędu proboszczem?
— Ratuj majorową, Gösto! — odpowiedziała.
— Pojmiesz, że muszę najpierw wiedzieć, czy ona uczyniła mnie mordercą!
— Ach, Gösto, cóż to za pomysł! Ratuj ją!
— Widzę, że nie chcesz odpowiedzieć. W takim razie Sintram miał słuszność.
I Gösta wrócił do rezydentów.