się nad tem, czy dzikie zwierzęta pożrą ją zupełnie, czy zostawią z niej cośkolwiek, czy ludzie nazajutrz znajdą nadgryzione kości w zdeptanym, pokrwawionym śniegu.
— Teraz rozgrywa się walka o nasze życie — powiedziała, a schyliwszy się, ujęła Tankreda za szyję.
— Daj pokój — nie dla psa wyprawiły się wilki nocą.
To mówiąc, wjechał Gösta w podwórze Borgi, a wilki gnały za nimi aż do schodów, tak, że musiał się przed niemi opędzać batogiem.
— Anno — odezwał się, stojąc u drzwi — Bóg nie chciał widocznie. Przyjmij wszystko mężnie, jeżeli taką jesteś, za jaką cię uważałem.
Domownicy, usłyszawszy brzęk dzwonków, wybiegli wszyscy.
— Ma ją! — wołali — ma ją! Niech żyje Gösta Berling! — I gości wyrywano sobie z rąk do rąk.
Nie pytano ich wiele — noc była późna, byli pod wrażeniem niebezpiecznej jazdy, potrzebowali spokoju... wystarczyło im widzieć u siebie Annę.
Wszystko dobrze się skończyło przepadły tylko: „Corinna“ i zielony szal, cenny dar panny Ulryki.
∗
∗ ∗ |
Cały dom spoczywał jeszcze, gdy Gösta Berling wstał, ubrał się i wymknął cichaczem. Niedostrzeżony przez nikogo, wyprowadził ze stajni Don Jua-