Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.
86

ogień miłości, gdzie tylko się pojawiła — ona zniżyła się i zaszczyciła rezydentów swoją obecnością.
Sława Wermlandu stała wtedy u zenitu, podtrzymywana niejednem wielkiem nazwiskiem. Wesołe dzieci tego pięknego kraju posiadały wiele, z czego mogły być dumne, wymieniając jednak skarby swoje, nie omieszkały wymienić imienia Maryanny Sinclaire.
Sława jej podbojów obiegała kraj cały. Mówiono o koronach hrabiowskich, które unosiły się nad jej głową, o milionach, które składano u jej stóp, o mieczach wojowników i wieńcach poetów, gotowych na jej skinienie złożyć je w ofierze.
A była ona nietylko piękną, lecz dowcipną i wykształconą. Najmędrsi mężowie ówcześni z przyjemnością z nią rozmawiali. Sama nie pisywała lecz wiele myśli, które ona przelała w dusze swoich przyjaciół, ożyło w pieśniach.
W Wermlandzie, w tym dzikim kraju, przebywała rzadko. Życie jej upływało na podróżach. Ojciec jej, bogaty Melchior Sinclaire, mieszkał ze swoją żoną w Björne, a Maryannie pozwalał jeździć do dostojnych przyjaciół, mieszkających po wielkich miastach lub we wspaniałych zamkach. Przyjemność mu sprawiało opowiadać o sumach, które wydawała, i oboje starzy szczęśliwi byli blaskiem, promieniejącym od szczęśliwego życia Maryanny. A życie to było życiem rozrywek i hołdów. Powietrze naokół niej przesycone było miłością, miłość była jej światłem, miłość była dla niej chlebem powszednim.
Często, bardzo często kochała i ona, nigdy je-