Żona sędziego widziała ją ścierającą rosę z szyb, aby lepiej widzieć i podeszła ku niej.
— Ach jakie nieszczęście! jakie nieszczęście! — szepnęła.
— Nie mogę wprost tańczyć dziś — odpowiada jej hrabina także szeptem.
— Nie moja w tem wina, że wydajemy bal, gdy ona tam siedzi — mówi pani Szarling. — Przez cały czas bawiła w Karlstadzie, ale teraz mają sądzić jej sprawę i przysłano ją tu dziś. Nie mogliśmy ścierpieć, aby siedziała w nędznej celi więziennej, umieściliśmy ją więc w izbie tkackiej. Byłaby zajęła mój pokój, gdyby ci wszyscy ludzie nie byli się dziś zjechali. Pani hrabina ją zaledwie znała, ale dla nas wszystkich była ona jednocześnie matką i królową. Co ona myśli o nas, którzy tu tańczymy, gdy ona znajduje się w takiej niedoli? Szczęściem, przeważna część gości ani przypuszcza, że tam siedzi.
— Jej nie powinno się było zamykać — mówił hrabina surowo.
— Rzeczywiście, święte słowa, ale nie mogło być inaczej, skoro się ją chciało ocalić od większego nieszczęścia. Nikt nie mógł jej zabronić podpalić swojej własnej słomy i wypędzić rezydentów, ale major urządził na nią obławę. Bóg wie, co onby gotów był zrobić, gdyby się jej nie było zamknęło. Szarling dużo miał nieprzyjemności z tego powodu. Nawet w Karlstadzie niezadowoleni byli, że nie przymknął oczu na to, co się stało na Ekeby. Ale działał w najlepszej myśli.
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.
12