Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.
119

jeżeli nie możecie imienia jego wymienić wśród obcych, aby wam łzy nie stanęły w oczach, ocknijcie się rezydenci, ocalcie honor Ekeby!
Bo cóż z tego, że w samem Ekeby młoty spoczywały, pracowano przecież w sześciu innych hutach, które do was należą? Tam znajdzie się zapewne żelaza więcej niż trzeba.
Wyprawia się więc Gösta Berling, aby się porozumieć z rządcami tamtych hut.
W Högforsie, które leży nad rzeką Björksee, tuż pod Ekeby, niema się co pytać. Lasy zbyt blizko i zostawały pod bezpośrednim niemal wpływem rezydentów. Pojechał kilka mil dalej na północ, póki nie dotarł do Lotaforsu. Śliczna to była miejscowość, przyznać trzeba. Górna część jeziora Löb rozciągała się po jednej stronie, z tyłu leżała skała Gurlitt ze swoim ostrym szczytem i dziko romantycznym wyglądem, tak odpowiednim dla odwiecznej góry. Ale kuźnia nie taką być powinna. Koło rozpędowe ma złamane, a było takiem przez rok okrągły.
Dlaczegoż go nie naprawiano?
— Stolarz, jedyny w tej stronie stolarz, któryby je mógł naprawić, był zajęty gdzieindziej. Nie mogliśmy kuć ani kawałeczka żelaza.
— A dlaczegoż nie posłaliście po stolarza?
— Posłać po stolarza? Jak gdybyśmy nie posyłali byli dzień w dzień! Ale nigdy nie mógł przyjechać. Miał dużo zajęcia koło altan i kręgielni na Ekeby.
Wtedy nagle zrozumiał Gösta, co go czeka w tej podróży.