Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.
123

mami swojemi u przewozu rzeki Klar. Ale byłoby chyba jeszcze niezwyklejsze, gdyby młoda hrabina nie miała znaleźć ratunku w swojej niedoli. Zdarzyło się właśnie tak, że ona, która przez całą noc szła, w tej chwili zjawiła się u przewozu, gdy rezydenci odbijali od lądu. Nieruchomo stali i patrzyli, jak rozmawiała z przewoźnikiem, który swoją łódź oglądał. Była w ubraniu wieśniaczki; nie domyślali się zgoła, kto to jest. A mimo to wpatrywali się w nią, gdyż zdawała im się znajomą. Stojąc i rozmawiając z przewoźnikiem, ujrzała na gościńcu tuman kurzu, a z niego wyłoniła się duża żółta karoca. Zrozumiała, że już opuściła ziemie Borgii, zkąd wyjechali w pościg za nią i że ją schwytają. Nie było co myśleć, aby mogła ujść łodzią, a jedynem miejscem schronienia, jakie tu widziała, były promy rezydentów. Rzuciła się ku nim, nie patrząc, kto jest na pokładzie. I dobrze, że nie widziała, inaczej byłaby wolała pod konie się rzucić, niż u nich szukać obrony.
Wszedłszy na pokład, wołała tylko: Ukryjcie mnie! Ukryjcie mnie! A potem zachwiała się i padła na ładunki. Rezydenci zaklinali ją, by się uspokoiła. Natychmiast odbili od brzegu, aby prom puścić z prądem, dążącym do Wermlandu. W tej samej chwili dotarła karoca do przewozu.
W powozie siedział hrabia Henryk z hrabiną Martą. Hrabia wysiadł i podszedł do przewoźnika spytać się, czy nie widział hrabiny. Ale ponieważ wstydził się pytać o zbiegłą żonę wprost, pytał ogródkami. — Zginęło coś — zaczął.
— Tak? — zdziwił się przewoźnik.