zbrukała się w tej wędrówce po zroszonych drogach, a buciki się zniszczyły. Rezydentów ogarnęło przykre uczucie, jak gdyby im obcą była. Hrabina Elżbieta, którą oni znali, nie miała takich dziko płonących oczu. Ich młodszą siostrę więc doprowadzono do szaleństwa niemal. Zdało się, jakby dusza z innych światów zeszła walczyć o władzę nad tem mizernem ciałem.
Ale niepotrzebnie się kłopoczą, co z nią zrobić. W niej budzą się znów dziwne myśli. Pokusa czyha na nią. Bóg, chcąc ją wystawić na próbę, zesłał jej przyjaciół. Czyż porzuci drogę pokuty?
Zerwała się, wołając, że musi iść dalej.
Rezydenci usiłują uspokoić ją, zapewniając, że ochronią ją od wszelkich prześladowań!
Ale ona powracała wciąż do swojej prośby, by jej pozwolono wsiąść w łódkę przymocowaną z tyłu promów, a dopłynąwszy do brzegu, pójdzie dalej pieszo.
Nie mogli jej jednak puścić. Cóżby się z nią stało? Lepiej, żeby z nimi pozostała. Wprawdzie są biednymi starcami, ale znajdą sposoby i środki, aby jej dopomódz.
Wtedy jęła ręce łamać i błagać, by ją puścili. Nie mogli spełnić jej prośby. Widzieli, jaka jest słaba, zbiedzona, mogłaby upaść na gościńcu.
Przez cały czas Gösta Berling stał zdala od od niej, patrząc w przeciwną stronę.
Może młoda hrabina nie byłaby mu rada? Nie wiedział, ale w duchu cieszył się z szczęśliwego trafu. Teraz nikt nie wie, gdzie się znajduje — myślał — będziemy ją mogli zabrać z sobą do Ekeby. Tam
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.
126