Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.
15

chwili jednak znów chodzi, liczy łokcie, sążnie i mile, zatrzymuje się po chatach, nie sypia ani w dzień, ani w nocy, póki nie przejdzie owych mil trzydziestu.
Przez cały czas uwięzienia niemal wcale nie spała.
A obie kobiety, które przyszły ją odwiedzić, patrzą na nią z trwogą. Tej chwili młoda hrabina nie mogła nigdy zapomnieć. Widywała ją później często w snach swoich. Obudziła się z oczyma łez pełnemi i skargą na ustach.
Staruszka zmieniła się bardzo: włosy wyglądają takie rzadkie, a luźne strzępy wymykają się z maleńkiego warkocza. Twarz zaostrzyła się i zapadła, suknie na niej nieporządne i podarte — mimo to pozostało w niej tyle z wielkiej damy, że nie budziła litości, ale cześć.
Najbardziej wbiły się jednak hrabinie w pamięć oczy — zapadłe, zwrócone do wnętrza, jeszcze niepozbawione światła rozumu, lecz blizkie tego, mające w sobie taką dzikość, czatującą w głębi, iż lęk zbierał, że staruszka już, już rzuci się, gotowa gryźć i drapać.
Stały tak już chwilę, gdy nagle majorowa zatrzymała się przed młodą hrabiną i spojrzała na nią surowo. Tamta cofnęła się i chwyciła ramię pani Szarling.
Rysy majorowej nabierają nagle życia i wyrazu, oczy jej znów patrzą przed siebie jasno.
— Ach nie, tak źle jeszcze nie jest, moja kochana, młoda pani — mówi z uśmiechem.
Zaprasza je, by usiadły i sama siada. Przy-