drogi, piękniejszego domu chyba na świecie niema! Łąka pod domem jaśnieje delikatną, zieloną trawką. Takiej zieleni nigdzie nie widział. Na niej paść się mogły owce i dzieci harcować, a trawa zawsze była jednakowo bujna i świeża. Nigdy jej nie koszono, ale co najmniej raz na tydzień kazała gospodyni wygrabić wszystkie gałązki, słomę i zeschłe liście. Spojrzał na żwirową drogę pod domem i nagle cofnął wyciągnięte nogi. Dzieci do późnego wieczora ładnie ją wygracowały, a jego duże nożyska popsuły całą ich robotę. Jak też tu wszystko szybko rośnie! Jarzębiny, które stanowiły niejako straż na podwórzu, były tak wysokie, jak buki, a korony miały tak rozłożyste, jak dęby. Takich drzew bez wątpienia nie widziano dotąd. Wspaniałe były z temi grubemi pniami, okrytemi żółtym porostem i wielkiemi, białemi pękami kwiatów, wyzierających z pośród ciemnego liścia. Mimowoli nasunęło mu się na myśl gwiaździste niebo. Rzeczywiście, nadzwyczajna rzecz, jak te drzewa tu rosły! Oto stara wierzba tak gruba, że dwóch ludzi by jej nie objęło; teraz jest już spróchniała, rozłupana, piorun zdarł jej koronę, ale nie chciała ginąć. Co wiosnę opuszczały się świeże, zielone pęki z pogiętego pnia, aby pokazać, że wierzba żyje.
Wilczyna na wschodniem skrzydle domu tak wyrosła, że ocieniała dom cały. Dach mchem porosły pobielał od opadłych płatków kwiatowych, gdyż wilczyna już okwitła. A dla brzóz, które rosły tu i owdzie małemi kępkami, był ten dworek prawdziwym rajem. Rosły tu one w tak rozmaity sposób, jakgdyby postanowiły sobie naśladować
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.
132