czarowanych, zawsze śmierć sprowadzających, umie sprowadzać burze.
Co też ona myśli o ludziach mieszkających w dolinie, ona, przybywająca z mroków leśnych, z ogromnych gór? Wierząc w Thora, pogromcę jotungów, ma o chrześcianach takie pojęcie, jak wilki o psach oswojonych. Ludzie wzdrygają się z przerażenia, widząc ją, ale potężna córa pustkowia spokojnie kroczy w pośród nich, spokojnie właśnie wobec ich przerażenia. Nie zapomniano o bohaterskich czynach jej rodu, jak również i jej własnych. Jak kot spuszcza się na swoje pazury, tak ona liczy na swój rozum i na moc, tkwiącą w czarodziejskich pieśniach bogów. Żaden król nie jest tak pewny swojej władzy, jak ona państwa strachu, którem włada.
Tak przeszła czarownica kilka miejscowości. Teraz przybyła do Borgu i nie waha się wstąpić do pałacu. Przez kuchnię rzadko wchodzi, kieruje się przed frontowe wejście, szeroką swoją nogą w trepach stąpa po żwirowej ścieżce, obrzeżonej kwiatami, tak spokojnie, jakgdyby ona wiodła do jej szałasu.
Zdarzyło się, że właśnie wyszła na taras hrabina Marta, rozkoszować się pięknością czerwcowego dzionka. Na żwirze, pod schodami, stały właśnie dwie dziewczyny. Wracały z wędzarni i niosły na drągu świeżo uwędzoną szynkę.
— Może pani hrabina zobaczy szynkę i oceni, czy jest dostatecznie uwędzona? — zapytała jedna z dziewcząt.
— Ach, jaka ciemna, lśniąca skóra, a ta gruba
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.
140