Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.
149

wywoływać pani Muzyka. On łka, jak zrozpaczony. Nie wiedząc, co robić, odkładają instrumenty.
Wtedy podsuwa im pani Muzyka myśl, aby spróbowali czegoś wesołego i patron Juliusz wydobywa gitarę i zaczyna śpiewać wesołą, biesiadną pieśń. Wykrzywia się, naśladuje krowy i owce.
Ale niedobry miała pomysł pani Muzyka. Gösta zaciśniętą pięścią uderza nagle o stół tak, że Juliusz się przestraszył i rąbie im wręcz, co myśli.
— Chociaż jestem biednym wyrzutkiem, który żyje tylko na to, aby na ludzi nieszczęście sprowadzać — mówi — nie powinniście, wy przynajmniej, szydzić z mojej boleści. Gdybyście byli lepsi, nie uczynilibyście tego!
Była to niesprawiedliwość. On sam dobrze o tem wiedział, lecz nie mógł zapanować nad sobą. Usiadł zawstydzony. I tamci milczą, bo jakże się tu bronić? Nawet dobra pani Muzyka, którą Gösta Berling tak lubi, niemal straciła odwagę, ale wpadło jej nagle do głowy, że posiada przecież dzielnego rycerza między rezydentami.
Jest to Lövenberg, który stracił narzeczoną, a który teraz jest niewolnikiem Gösty Berlinga, pokorniejszym niż którykolwiek z rezydentów. Przysuwa się on do fortepianu, okręca go nieśmiało, maca ostrożnie i miękką dłonią przesuwa po klawiszach.
Na górze, w skrzydle rezydentów posiada Lövenberg duży, drewniany stół, na którym wymalował klawiaturę i przytwierdził pulpit. Przy nim siaduje godzinami i przesuwa palce po białych i czarnych klawiszach. Na nim ćwiczy się w gamach i etiudach, na nim wygrywa Beethovena. Pani Muzyka, była na