Ta strona została uwierzytelniona.
154
I Gösta zaczyna im się przyglądać. Ach, cóż to za widok! Oto siedzą spokojni, poważni i słuchają muzyki, której nikt nie może słyszeć.
Wtem śmiech wesoły budzi Lövenberga z marzeń. Zdjął ręce z klawiszów i nasłuchuje zachwycony. To śmiech Gösty Berlinga, jego dawny śmiech, dobry, serdeczny, zaraźliwy. To najpiękniejsza muzyka, jaką starzec słyszał w życiu.
— Wiedziałem, że Beethoven cię uleczy, Gösto! — woła. — Chwała Bogu! zdrów nam znów jesteś!
Tak więc dobra pani Muzyka uleczyła melancholię Gösty Berlinga.
KONIEC TOMU DRUGIEGO.