lata, potrafiła jednak zapomnieć, co to za rozkosz znajdować się w tych silnych objęciach, patrząc w młode promienne oczy.
Nie widzi, że on jest stary. Widzi tylko oczy, te oczy!
Nie widzi czarnych podłóg, sufitów zielonych od wilgoci, widzi tylko jago promienne oczy. Proboszcz z Broby jest okazałym mężczyzną, a w tej chwili jest pięknym mężczyzną. Staje się pięknym, patrząc na nią. Słyszy jego głos, jego czysty, silny głos, brzmiący jednak niby pieszczota. Tak umie tylko do niej mówić. Na co mu meble z wikarówki do pustych pokojów? Na co mu przyjęcie i służba? Przybyła nie byłaby nawet zauważyła braku tego wszystkiego. Ona tylko słucha jego głosu i patrzy w jego oczy.
Nigdy, nigdy przedtem nie była tak szczęśliwą.
Jak pięknie się kłania! zgrabnie a z godnością, jakgdyby ona była księżną, a on jej wybranym. Rozmawiając z nią, używa dawnych, nie dzisiejszych zwrotów. A ona, szczęśliwa, uśmiecha się tylko.
Pod wieczór podał jej ramię i przechadzają się po starym, zapuszczonym ogrodzie. Ona nie dostrzega nic brzydkiego, zaniedbanego. Wybujałe krzaki stają się w jej oczach przepiętym żywopłotem, chwast zdaje się jej być miękką, szmaragdową murawą, długie aleje użyczają im cienia, a w niszach z ciemnych liści połyskują białe posągi: młodość, wierność, nadzieja i miłość.
Wie, że był oceniony, ale nie myśli o tem.
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.
10