Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
19

ich cienie, przemykające się koło jej okien. Ach, jakież szare i brzydkie jest jednak życie! Ach, jakiż cień rzuca na jej duszę niedola i okrucieństwo ludzkie! — duma młoda hrabina.
Po chwili zbliża się Gösta i prosi ją do tańca. Ona wręcz odmawia.
— Pani hrabina nie chce ze mną tańczyć? — pyta zaczerwieniony.
— Ani z panem, ani z żadnym z rezydentów — odpowiada.
— Czyż nie godni jesteśmy tego zaszczytu?
— To żaden zaszczyt, proszę pana. Ale nie znajduję przyjemności w tańczeniu z ludźmi, którzy tak zapominają o wszelkich względach wdzięczności.
Gösta nie dosłuchał końca.
Scena ta miała wielu świadków — wszyscy przyznali słuszność hrabinie. Niewdzięczność i okrucieństwo rezydentów względem majorowej wywołały powszechne oburzenie.
Ale w tych dniach jest Gösta Berling niebezpieczniejszy od dzikiego zwierzęcia. Od chwili, gdy wróciwszy z polowania, nie zastał Maryanny, serce jego było jedną otwartą raną. Wciąż miał ochotę wyrządzić komuś krwawą krzywdę, siać smutek i zmartwienie naokół.
— Skoro tak chce — mówi w duchu — niechajże więc ma. Ale nie będę jej oszczędzał. Hrabina przecież marzy o porwaniach, uprowadzeniach. Sprawię jej więc przyjemność. Awanturki, to mój gust. Tydzień żałoby po żonie — to wystarczy.
Przywoływa zatem Beerencreutza, pułkownika,