Chrystyana Berga, siłacza i powolnego Krzysztofa i naradza się z nimi, jak ratować dotknięty honor rezydentów.
Nadszedł koniec zabawy. Długi szereg sań zajeżdża. Panowie wdziewają futra, panie szukają swoich ciepłych okryć wśród rozpaczliwego zamieszania, panującego w garderobach.
Młodej hrabinie spieszno opuścić ten bal wstrętny. Ona też jest pierwsza z pań gotowa. Uśmiechnięta stoi w pokoju i przypatruje się ogólnemu zamieszaniu, gdy nagle drzwi się otwarły i na progu stanął Gösta Berling.
Żadnemu mężczyźnie nie było wolno wchodzić do tego pokoju. Starsze panie, zdjąwszy czepeczki, pokazują tu śmiało swoje łyse głowy, młode podjęły suknie wysoko pod futrami, aby się nie pomięły w saniach.
Nie zwracając uwagi na krzyki zaskoczonych kobiet, przyskakuje Gösta Berling do hrabiny i chwyta ją. Chwycił ją na ręce i wybiega z nią do sieni, a ztąd na schody.
Kobiety przerażone wybiegają za nim, widzą, jak z hrabiną na ręku wskoczył do jakichś sanek. Posłyszały głos woźnicy, popędzającego konie, które też puściły się cwałem. Poznały woźnicę — to Beerencreutz: poznały konia — to „Don Juan.“ I głęboko stroskane o losy hrabiny, wzywają do pomocy panów.
Ci, nie tracąc czasu na wypytywanie, dopadają sań. Z hrabią na czele polują na rabusia kobiet.