Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.
29

Tu zaczęły silne pięści uderzać we drzwi — rezydentom szkoda było czasu na słuchanie jego mowy.
Wewnątrz powstał ruch. Służące zbudziły się i wyjrzały. Szybko zarzuciły na siebie suknie, bały się jednak otwierać takiej gromadzie mężczyzn. Wreszcie odsunięto rygle — wyszła sama pani Lennartowa.
— Czego chcecie? — zapytała.
— Przyprowadzamy męża — odpowiedział Beerencreutz, popychając naprzód kapitana. — Ujrzała go, jak chwiejnym krokiem zbliżał się ku niej, pijany, z twarzą złoczyńcy. A za nim stała cała czereda pijanych, słaniających się mężczyzn.
Cofnęła się — on postępował za nią z otwartemi ramionami.
— Odszedłeś złodziejem, wracasz włóczęgą! — rzekła i chciała wejść do domu.
Nie zrozumiał i szedł wciąż za nią, wtedy uderzyła go w pierś silnie.
— Czy sądzisz, że zamierzam takiego, jak ty, uznać panem domu mojego i dzieci moich? — zapytała i drzwi się za nią zamknęły, zasuwy zatrzasnęły.
Kapitan Lennart rzucił się na drzwi i zaczął je szarpać. Wtedy rezydenci nie mogli się wstrzymać od śmiechu. Taki był pewny swojej żony, a ona nie chce nic o nim słyszeć. To im się wydawało zabawne.
Gdy kapitan posłyszał ich śmiech, rzucił się na nich, chcąc ich bić. Zaczęli uciekać ku swoim wozom. On puścił się za nimi, lecz potknął się na