Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.
34

mi słowami na ustach!... — ciągnie dalej wędrowiec. — Potężni świata tego są jako plewy w Jego stodole. On morza wyżłobił i góry spiętrzył. On ziemię okrył roślinnością. On jest robotnikiem niezrównanym, ty nie możesz się z Nim mierzyć. Ukorz się przed Nim, ty odlatująca duszo ludzka. Padnij w proch przed Bogiem twoim i Panem. Boski gniew wisi nad tobą, jak niszcząca burza. Ukorz się! Jak dziecię uchwyć się szaty Jego i proś o opiekę. Tarzaj się w prochu, błagaj łaski. Ukorz się przed twoim Stworzycielem, ty duszo ludzka!
Oczy chorego rozwarły się szeroko, ręce się splotły, lecz twarz pojaśniała i charczący dźwięk ustąpił.
— Ludzka duszo, odlatująca ludzka duszo! — woła wędrowiec. — Jak pewnem jest, żeś w ostatniej swojej godzinie ukorzyła się przed swoim Bogiem, tak pewnem jest, że On jak dziecię weźmie cię na ręce i zaniesie w krainę niebieską.
Starzec raz jeszcze westchnął głęboko i wyzionął ducha. Kapitan Lennart, skłoniwszy głowę, modlił się. Wszyscy w izbie modlą się i głęboko wzdychają.
Gdy oczy podnieśli, ujrzeli starca leżącego spokojnie. Oczy jego zdają się jeszcze promienieć odblaskiem pięknych obrazów, usta uśmiechają się, twarz jest pogodna.
— O, ty wielka, piękna duszo ludzka — myślą wszyscy, którzy patrzą na niego — potargałaś już więzy prochu ziemskiego. W ostatniej godzinie wzniosłaś się do Stwórcy swego. Ukorzyłaś się przed