Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.
36

go, aby biedakom dał ziarna i ziemniaków. Sintram przyjął go dobrze, zawiódł do wielkich, pełnych śpichrzów i do piwnic, gdzie złożone były ziemniaki jeszcze z zaprzeszłego zbioru. Kazał mu napełnić wszystkie sakwy i wory, które przywiózł z sobą.
Gdy Sintram zobaczył łódź kapitana, zauważył, iż jest za mała na ten ciężar. Niegodziwy człowiek kazał wory przenieść na jednę ze swoich dużych łodzi i powierzył ją parobkowi swojemu, silnemu chłopu imieniem Mans. Kapitan Lennart miał więc tylko wiosłować swoją małą łódką.
A jednak silny Mans prześcignął go, gdyż był to mistrz w wiosłowaniu i siłacz niezwykły. Kapitan, płynąc po pięknem jeziorze, zadumał się; myślał o cudownych losach małych kiełków na zasiew. Teraz rzuci się je na czarną ziemię, pełną popiołu, między kamienie i kawałki drzewa, a one jednak rosnąć w niej będą i korzonki wypuszczą. Myśli o miękkich, jasnozielonych źdźbłach, które pokryją ziemię i w duchu schyla się i pieszczotliwie przesuwa po nich dłonią. Potem myśli, jak jesień i zima przejdą po tych małych biedactwach, które tak późno z ziemi wyszły, i o tem, jakie one będą dzielne, świeże, kiedy wiosna przyjdzie i naprawdę rosnąć będą mogły. I raduje się jego rycerskie serce na samą myśl o tych sztywnych źdźbłach, które będą stały smukłe, na kilka łokci wysokie, zakończone kłosami.
Kłosy te będą powiewały swojemi małemi pióropuszami tak, że pyłek nasienny ulatywać będzie w górę aż po wierzchołki drzew, a wreszcie wśród